Kochankowie moi z obłoków rozproszyli się w srebrnym półmroku
bo ja przecież wyśniłam ich miłość tam , pod wierzbą płaczącą pochyło
Kochankowie moi z gwiezdnych szlaków zagubili się pośród zodiaku
a ja chciałam ich tylko osłonić cieniem ciężkiej od kwiatów jabłoni
Kochankowie topniejących lodów Kochankowie z lipcowych ogrodów
snu mojego bezczeszczą totem nosząc w dłoniach motyle złote.
autor :Martynka