antydotum - RealnaPolska
ZALOGUJ SIE UKRYJ PANEL
logo

Sobota 30 Wrzesień 2023

Ubeckie Fatum III RP

Czy dzieci mają się tłumaczyć z biografii rodziców?

Slogan ten jest rozpowszechniany przez dziedziców UB-eckich pokoleń po to, by znęcanie się nad narodem polskim, mogło trwać i degradacja materialna Polaków mogła ich wpędzić w nędzę do końca.

Powiedzenie to, po to zostało uknute, by zapobiec wyciąganiu na wierzch, życiorysów komunistycznych zbrodniarzy i ich następnych pokoleń.

Nie od dziś wiadomo, że przyszłość dzieci budują i kształtuję ich rodzice. To oni uczą tego co jest dobre a co złe, dają przykład jak należy postępować, by swoje życie przeżyć jak najlepiej w bezpieczeństwie i zdrowiu.

To rodzice są tą twierdzą, za którą dziecko czuje się bezpiecznie, i to oni są gwarantem kontynuacji rodzinnych poglądów, ich dóbr, ich zbrodni i fortun.

Tak więc, resortowe dzieci niezauważalnie, były zaprawiane we wszystkich tajnikach oszukiwania, okradania i wytwarzania wokół siebie atmosfery strachu, który był i jest gwarantem osiągniecia założonych celów.

Stanowiska dziedziczone przez dzieci komunistycznych zbrodniarzy, to nie tylko nieuzasadniony prestiż społeczny, ale i konkretne fortuny wyrosłe z naszej krzywdy, naszej krwi przelanej i naszego potu.

To także determinuje nasze obecne życie i przyszłych naszych pokoleń…

Młodzi Polacy nie mają pojęcia, jaka jest genealogia ich teraźniejszości i dlaczego, ich idee, zachowania, oczekiwania i aktualne życie jest takie a nie inne.

Nie wiedzą, że zostali już napiętnowani mianem, przynależnym do przydzielonej im kategorii, która w całości jest uzależniona od życiorysów ich rodzin.

Nie mają także pojęcia o tym, co ich czeka w najbliższej przyszłości, bo nie są zainteresowani ani taką wiedzą, ani scenariuszem jaki im przygotowali współcześni zbrodniarze.

Tak było za głębokiej komuny, tak było podczas odwilży Gierka i tak było przy kantującym stole w Magdalence, kiedy to gra szła o znacznie większą stawkę, aniżeli wszelkie stawki wcześniejsze

Czy dzieci mają się tłumaczyć z biografii rodziców?

Z naszego potu i naszego dorobku, w oparciu o konsensus pomiędzy Komitetem centralnym PRL a jego służbami, hodowano nowych kapitalistów prosto z leninowsko - marksistowskiego biurka.

Komuniści nie bawili się już w udawanie równości człowieka i człowieka, ale na potęgę rabowali z naszej własności wszystko co się dało i powiększało ten bandycko nabywany kapitał.

Największy cudak magdalenkowego przekrętu, Jan kulczyk publicznie powtórzył, że pierwszy milion trzeba ukraść, ale on swój dostał od ojca…

Spisana przez dziennikarzy biografia Jana Kulczyka, zawiera zapisy kompromitujące jego ojca, jako kolaboranta bandyckich służb SB w czasach PRL.

Jan Kulczyk stał się tylko kontynuatorem agenturalnej działalności Ojca i jego profitów.

Źródłem fortuny - jak wynika z tego co można było znaleźć w internecie, była prywatyzacja i współpraca z UB a gwarantem dyskrecji - materiały IPN.

Ten drugi wątek zawiera zapisy na temat współpracy Henryka Kulczyka z wywiadem i kontrwywiadem PRL.

Henryk Kulczyk nie był byle jakim donosicielem, skoro był odznaczany przez Wojciecha Jaruzelskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Interesy w tamtych czasach mogły być prowadzone wyłącznie za zezwoleniem SB i tu wyjątków nie było.

Ci, którzy samodzielnie chcieli być wyjątkami, bardzo szybko byli utylizowani przez SB.

Henryk był założycielem i członkiem izby zrzeszającej firmy polonijne i choć typowym polonusem i emigrantem nie był, to w latach komuny działał zarówna na terenie PRL jak i RFN.

Członkowie izby korzystali ze stałych paszportów i mogli kupować benzynę bez kartek.

Henryk Kulczyk miał przedsiębiorczość we krwi a krew, dziedziczoną przez pokolenia od „kupców”.

Smykałka do biznesu to jedna z charakterystycznych cech całego "kupieckiego rodu" Kulczyków od pokoleń.

W końcu, jeszcze w czasach międzywojennych nestor rodziny Władysław Kulczyk, był przez Niemców nazywany "Królem Polaków" a nie „polskim królem”.

Mając 17 lat znalazł zatrudnienie w niemieckiej firmie działającej na rzecz niemieckiego wojska Hitlera.

Po wojnie, wszystko co tylko było prywatne, było nacjonalizowane i przejmowane przez państwo, ale Henryk, założył prywatną firmę handlującą bielizną a niedługo po tym prywatne przedsiębiorstwo WEŁNOHURT.

Zajmowało się ono skupem, uszlachetnianiem i przerobem surowców włókienniczych jako zupełnie prywatne przedsiębiorstwo.

W praktyce zaś, był to korupcyjny przekręt polegający na osobistym pośrednictwie Kulczyka pomiędzy UB-ckim państwem a państwowym rolnikiem.

Przedsiębiorstwo to skupowało od owczarzy wełnę owczą i wysyłało państwowym spółdzielniom włókienniczym w czasach, kiedy jedynym decydentem od ministra aż po rolnika było państwo.

Ostatecznie nie wiadomo czym, ale Kulczyk naraził się swoim UB-ckim mocodawcom i jego prywatna firma także została przejęta przez państwo.

Mimo to, ponownie założył kolejny prywatny business i zajął się produkcją krawatów, co było działalnością znacznie mniej niebezpieczną dla mocodawców.

w 1956r. po wypadkach w Poznaniu zdecydował się opuścić Polskę.

Takich jak Kulczyk, co to chcieli wyjechać na zachód było miliony, ale paszport dostał i na zachód wyjechał Kulczyk.

Na jakiej zasadzie w tak zamordystycznym kraju, władze wydały mu paszport i zezwoliły na wyjazd, nikt już nie wspomina a tym bardziej sami Kulczykowie…

Zaraz po wyjeździe, zanim cokolwiek zarobił, założył przedsiębiorstwo "Kulczyk Außenhandelsgesellschaft mbH", które zajmowało się skupem z Polski maślaków i jagód, a następnie handlował nimi w RFN, i także eksportował je do innych krajów.

W jaki sposób uciekinier z Polski nawiązał współpracę z państwem, które było mu wrogiem i on temu państwu także był wrogiem?

Zawarł on umowę z państwem, którym gardził - łącznie z jego państwowymi lasami, i to państwo pozwoliło mu, na swoim terytorium skupować runo leśne i eksportować je za granicę.

W tym czasie, handlem PRL a szcególnie tym zagranicznym zajmowało się wyłącznie ministerstwo Handlu a nie prywatny dezerter, który z przyczyn politycznych uciekł właśnie do wrogich Niemiec.

Jak to było możliwe ! - nikt tego także nie wyjaśnia.

Dla kontrastu, można wspomnieć tu tylko aferę mięsną, gdzie za kombinacje na skupach żywca, posypały się kary śmierci, by mieć skalę możliwości państwa i całkowitej bezkarności prywatnego przedsiębiorcy.

Na jakiej zasadzie Henryk Kulczyk był w stanie prowadzić tak wielki interes z państwem, w którym przedsiębiorczość prywatna była przestępstwem i które niszczyło zarówno takie zakusy, jak i takich businessmanów w całości.

Na terenie RFN była zainstalowana cała siatka słupów SB takich jak Kulczyk i spotkali się oni w Bremie w połowie lat 70, by omówić kolejne zadania im zlecone.

Tak powstał Komitet Współpracy Gospodarczej z Polską, jako preludium późniejszych przekrętów na kosmiczną skalę reaalizowanych już po ustaleniach okrągłego stołu.

Rządy komunistów rozluźniły ograniczenia dla kapitału zagranicznego co skomplikowało kontrolę interesów prowadzonych w imię państwa z pominięciem samego państwa.

Kulczyk od razu założył w Poznaniu firmę polonijną.

Na dodatek, w rodzinie Kulczyków do głosu zaczęło dochodzić kolejne pokolenie przedsiębiorców. Jan Kulczyk miał dalej pociągnąć to, do czego jego ojciec się zobowiązał.

Ojciec i syn na początku lat 80. założyli więc przedsiębiorstwo Interkulpol, które zajmowało się m.in. produkcją drewnianych domków weekendowych na eksport, akumulatorów i środków czyszczących.

Nie ważny był tu rodzaj działalności, ale puszczenie w ruch pieniędzy…

Kulczyki otrzymali zezwolenie na produkcję i wyłączność rozprowadzania pasty BHP, która raptem stała się obowiązkowa niemal we wszystkich zakładach produkcyjnych w Polsce.

Na takich warunkach nawet największy laik stawał się milionerem.

Henryk Kulczyk mówił: Jestem prostym, wiejskim chłopakiem z Wałdowa, któremu wyszła w życiu karta.

Ale była to karta z talii podarowanej przez UB a do tego wyraźnie znaczona tak, że nie trzaba było jej szukać i nie trudno było ją odnaleźć.

- W życiu łut szczęścia niekiedy więcej znaczy niż funt złota - mówił dalej, ale łuty szczęścia nie brały się znikąd i nie były na wagę w wiejskich sklepach.

Łut szczęścia był towarem wysoko reglamentowanym więc aby go mieć, konieczny był dostęp do decydentów, którzy ze względy na stanowiska jakie pełnili nie mogli sami na własne konto prowadzić interesów.

W tamtych czasach łutem szczęścia była tylko współpraca ze Służbą Bezpieczeństwa, na rzecz której Kulczyk miał zajmować się inwigilacją środowisk polonijnych w RFN.

Kto kiedykolwiek w czasach PRL próbował być kupcem i wybierał się na kupieckie tournée po demoludach, ten wie, że próba przewiezienia z Polski na Węgry 10 par kaleson, kończyła się utratą towaru, zakazem wyjazdów i wielkimi karami.

Na takich zasadach trudno było zarobić złotówkę nie mówiąc już o milionach dolarów.

Henryk Kulczyk zmarł 19 lutego 2013 w Poznaniu.

Przez lata unikał rozgłosu, nie opowiadał także o swojej przeszłości i tajnikach prowadzenia przedsiębiorstw w trudnych czasach.

Był do tego zobowiązany i wiedział, że złamanie tego zobowiązania skończyło by się tak, jak skończyło się życie Leppera we własnym biurze.

Informacje na temat ojca Jana Kulczyka - jeśli wierzyć dziennikarzom, pochodzą w całości z dokumentów znajdujących się w IPN.

Czy dzieci mają się tłumaczyć z biografii rodziców?

Może to pytanie należało by przeredagować i zapytać merytorycznie, jaki jest powód ukrywania swojego pochodzenia i ukrywania życiorysów swoich przodków.

Jeśli to były osoby szlachetne, to raczej należało by spodziewać się nagłaśniania ich życiorysów, by samym doświadczać szacunku i szlachetności a nie najgłębszego ich utajniania.

Natomiast, jeżeli były to kanalie, to bez względu na wszystko, należy jak najbardziej, ku przestrodze kolejnych pokoleń, właśnie te życiorysy i przykłady jak najszerzej ogłaszać i publikować.

Jeśli ktoś pyta, czy dzieci mają się tłumaczyć z biografii rodziców i czy powinny odpowiadać choćby napiętnowaniem za ich złe czyny, to przytoczone tu karty historii z sukcesu rodziny Kulczyków, nie powinny pozostawiać żadnych wątpliwości.

Bez przekazania swoich doświadczeń i przygotowania do niegodziwego życia przez rodziców i więzy rodzinne, nie było by złych następnych pokoleń.

Sposób bycia rodziny ich historia, zainteresowania, przyzwyczajenia i wymagania jak i cały bagaż dziedziczony od przodków w całości są przekazywane na następne pokolenia, które potrafią dokładnie żyć tak jak ich nauczyli i im wpoili rodzice.

Tak się składa, że w miejscach najbardziej opiniotwórczych i mających największy wpływ na kształtowanie i kontynuacje Narodu, znajdują się niemal w całości, następne pokolenia sługusów krwawej komuny.

Ci którzy najbardziej oburzają się na upublicznianie życiorysów ich przodków, najwięcej mają hańbiących życiorysów w swoich najbliższych rodzinach.

Pupilka żydowskiego antypolskiego komunisty Jerzego Urbana, Monika Olejnik, to córka Tadeusza Olejnika (1932–2015).

Był on funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa MSW, w którym dosłużył się stopnia majora i licznych odznaczeń. Ten fakt, już mówi sam za siebie i nie trzeba tu przytaczać sczegułowych dokonań jej ojca, w służbie narodu.

Monika Olejnik dorastała i nasiąkała tym czym dysponował jej Ojciec.

Widać to w każdym jej wywiadzie i w każdym wystąpieniu publicznym, choć na światło dzienne nie wydostaje się żadna informacja o korzeniach rodziny Olejników.

Pozostają więc nam domysły, oparte o sposób bycia i o towarzystwo, w którym obraca się ta na wskroś skompromitowana dla ludzi uczciwych kobieta.

Drugim pokrzywdzonym przez własny życiorys jest Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny „Onetu”, spokrewniony z wysokim funkcjonariuszem UB i żydowskim zbrodniarzem -Józefem Światło.

„Dla mnie to upokarzające, żeby się tłumaczyć z tego, co mój dziadek robił, a czego nie”.

Tak więc, nie jest upokarzające dla Bartosza to, co dziadek robił Polakom, ale upokarzające dla niego jest samo mówienie o tym, że robił to jego dziadek.

To są dopiero typowe bolszewickie metody, odziedziczone po przodkach panie Bartoszu Węglarczyk.

Można by tu przykłady mnożyć, ale każdy może jeszce sobie znaleźć informacje w intrenecie choć giną one lawinowo z przestrzeni publicznej.

Przeglądając bowiem, choćby informacje Wikipedii, napotkamy się na takich zbrodniarzy, którzy jeszcze się nie urodzili, ale już umarli, bo nie ma tam informacji o rodzinach i narodzinach, ale jest informacja o zasługach i o śmierci.

Nie znajdzie się tam żadnego życiorysu, żadnych informacji o pochodzeniu etnicznym, o rodzicach, gdzie się porodzili, kształcili i kim byli a co dopiero mówić o dziadkach, czy innych przodkach.

Dla przykładu wg. Wikipedii, Joanna Senyszyn urodziła się jako Profesor Zwyczajny, dr nauk ekonomicznych na początku swojej kariery naukowej.

Ich rodziny są szlachetne, bez granic jak kosmos, a że kosmos nie ma granic, to i śladów informacji na temat tej szlachetnosci, także nie da się już znaleźć. 

To co pozostało, jest dziś tylko w prywatnych archiwach internautów, bo z globalnych zasobów cyfrowych te informacje są systematyczne usuwane.

Tak tworzą nam historię, legendy, autorytety i w konsekwencji totalitarną władzę, której zadaniem na dziś jest nasza depopulacja.

Zamiast zajmować się szczegółowo życiorysami tych kanalii, przypomnijmy tylko te nazwiska, które przemocą wdzierają się do naszego życia i starają się z naszych serc i umysłów zrobić kloakę.

Takie postaci jak Kupa Wojewódzki, Jerzy Owsiak, Tomasz Lis, Andrzej Morozowski, Tomasz Sekielski, Justyna Pochanke, Adam Michnik, Włodzimierz Cimoszewicz, Włodzimierz Czarzasty, Marek Borowski i jak można na koniec filmu przeczytać: „i inni”.

Pobieżny ogląd ich pochodzenia wraz z ich działalnością publiczną, daje obraz ukazujący to, że w mendiach, kluczową rolę odgrywają dzieci funkcjonariuszy służb specjalnych PRL-u i "PZPR-owskich bonzów".

Układ powiązań rodzinno-towarzyskich zawsze determinuje szerszą rzeczywistość.

To jest coś, czego nie widać, z czego coraz mniej ludzie zdają sobie sprawę, co skutecznie nie tylko blokuje kariery, ale realnie wpływa na losy narodu i państwa.

Do tego dochodzi jeszcze genetyczne dziedziczenie rodzinnych zwyczajów, idei jakimi żyli ich przodkowie i dla jakich pracowali rodzice.

Szukanie prawdziwych nazwisk, pochodzenia, a nade wszystko czynów jakich dopuszczali się ludzie czasów zdrady i zbrodni, staje się dziś koniecznością, by nie dopuszczać do siebie kolejnych pokoleń z dziedzictwem zdrady i zbrodni.

Tak jak można przekazywać dzieciom dobre ideały, tak można przekazywać także geny zdrady, braku tożsamości,konformizmu i wykorzenienia.

Rodzinna lustracja dotyka przede wszystkim ludzi tzw. mainstreamowych mediów.

Wysokie stanowiska w polityce, biznesie i mediach obejmują coraz młodsze osoby.

Odcięcie się od przodków przypomina poubeckim pokoleniom, komunistycznego aktywistę Pawkę Morozowa, który dziś ma im służyć do pokrywania swoich korzeni sarkazmem.

Milczenie natomiast jest głuchym dowodem uznania haniebnej wymowy faktów.

Na przykładzie sędziego Igora Tulei widzimy jak kolejne urzędy państwa są infekowane ubeckim skażeniem.

Ojciec Tulei pracował w Milicji Obywatelskiej a matka jego Lucyna Tuleja z milicji awansowała prosto do SB gdzie dosłużyła się emerytury.

Sam fakt, że „syn resortowy” pełni w III RP funkcję publiczną, jest dowodem na to, że zachowana jest genetyczna ciągłość między PRL a III RP.

Podkreślić trzeba, że poznanie powiązań rodzin osób publicznych ze światem polityki, służb i biznesu jest szczególnie istotne bo te, w prosty sposób przekładają się na nasze codzienne życie.

Trudno oczekiwać, żeby dziecko komunisty walczącego całe życie z Kościołem nagle zapisało się na religię i potępiło obrażanie uczuć religijnych.

Trudno zakładać, że potomek kanalii znęcajacej sie nieludzko nad Polakami, zachowa się jak przyzwoity człowiek, że ktoś, kogo ojciec mordował patriotów, nagle odda im hołd”.

Komunistyczni dziedzice władzy ukształtowali próżniaczą klasę polityczną, opartą na ograniczonym tylko do nich, do ich układów systemie awansów i karier”.

Dziedzice komuny twierdzą, że ich przodkowie ciężką pracą zdobywali swoją zawodową pozycję, ale już nie opisują tej ciężkiej pracy, kiedy w celach katowali na śmierć polskich patriotów.

Dziś oni sami już tylko konstatują to, co ich rodzice wyrąbali sobie nie tylko pięściami, poprzez katowanie ludzi oddanych Polsce aż po śmierć.

Polacy powinni tę sieć powiązań znać.

Żadne z „resortowych dzieci” nie trafiło przypadkiem na swoje posady, dzięki szczęściu albo talentowi.

Kwalifikacje nabywa się jak Morozowski, bo jego wyjątkowa nienawiść do Polaków wynika z wychowania i tradycji rodzinnych, dziedziczonych od ojca żydowskiego pochodzenia, który działał aktywnie w młodzieżówce KPP a następnie pracował w MBP i MSW.

Czy naprawdę chcecie, aby wasze postrzeganie świata kształtowały wam upiorne demony zbrodniczej komuny, która odebrała wam godność i całą resztę, jaka przynależy się człowiekowi?

Jeśli nie, to jedynym rozwiązaniem dla naszej przyszłości jest wyciąganie na wierzch tego co z taką starannością dziedzice UB i komuny kryją przed nami pod korncem.


Ocena: 27 0
Głosów: 27
3086 odsłon