Tytuł - antydotum.pl
ZALOGUJ SIE UKRYJ PANEL
logo

Środa 15. luty. 2023

Gdybologia

 

Od wielu już lat, dekad i wieków istnieją na świecie barany i pasterze. Pasterze, to ci co ograbili ludzkość z jej dobytku, barany zaś to ta ludzkość, którą ci złodzieje strzygą od początku świata albo składają w ofierze samym sobie.

Tak jak można baranom przyciąć rogi, opiłować kopytka, albo po prostu ubić rytualnie lub zwyczajnie - po bandycku, tak też i nam wszystkim ci zwyrodnialcy obcinają rogi, piłują kopytka, albo po prostu rytualnie lub normalnie po bandycku, nas ubijają, co od dawana nazwa się ludobójstwem.


Jak będzie trzeba, będą nas na ołtarz ofiarny nieść na rękach.

Najlepszym narzędziem do wypasania i strzyżenia baranów jest nauka

Pierwszym zadaniem nauki tak autorytarnie, wszechstronnie panującej, jest likwidacja stwórcy i w jego miejsce zainstalowanie samej siebie.

Od zarania człowieczeństwa, był Bóg albo Bogowie i dzięki temu można było uporządkować życie harmonijnie tak, że wszystko miało sens, porządek i sprawiedliwie można było doczekać swojego przeznaczenia.

To jednak stało na przeszkodzie globalnym zbrodniarzom, dla których życie pod ręką Bożą stawało się udręką, bo to oni sami chcieli mieć decydujący głos i być bogami aby to pod ich dyktando toczyło się życie na całej ziemi.

Religia mówi nam bardzo dużo o początkach, zarówno ludzkiego życia jak i ludzkiej cywilizacji i właściwie przy koncepcji Bożej Woli, dało się wszystko wyjaśnić zarówno naukowo jak i religijnie, nie naruszając harmonii ani pomiędzy różnymi dziedzinami życia czy nauki  ani pomiędzy stwórcą i stworzeniem.

Do zniszczenia tego porządku rzeczy, globalni zbrodniarze użyli nauki jako narzędzia, które potrafi zarówno wyprodukować zabójczą broń jak i unicestwić ludzki rozum i duszę.

Najpierw więc wyeliminowali pojęcie stwórcy jako tego który jest.

Nie tego który był i który będzie, ale tego który zawsze jest, jako że jest on poza czasem i przestrzenią. To dlatego biblia opisuje, że Bóg na pytanie „Kim jesteś” odpowiedział „Jestem, Który Jestem”. Cóż więcej do takiej rzeczywistości można było dodać lub co z niej ująć?

Okazało się, że można. Wszystko, co rozsiewało w ludzkich umysłach i duszach zwątpienie, było dla globalnych zbrodniarzy bezcenne.

Nauka u swych narodzin opierała się wyłącznie o fakty, które dopiero poddane naukowym doświadczeniom dla ich potwierdzenia, stawały się powszechnie obowiązującym pewnikiem czy dogmatem naukowym.

Dziś Nauka stała się odwrotnością pierwotnych swoich założeń i odrzuca nie tylko fakty, nie tylko nie potrzebuje doświadczeń i zgodnych wyników tych doświadczeń, ale nie potrzebuje w ogóle niczego oprócz pieniędzy, ideologii i zamówienia by szerzyć spustoszenie i zgorszenie w ludzkich umysłach, dokądkolwiek taka nauka dotrze.

Stawia tezy oparte o wyobraźnie, przypuszczenia i wnioski pochodzące z innych wyobraźni, przypuszczeń i wniosków, na podstawie których, ustanawia nowe prawa wmawiając ludzkości, że w oparciu o tak postawione tezy funkcjonuje świat.

Aby z przestrzeni życiowej wyeliminować stwórcę zainwestowano w naukę niebotyczne sumy oraz olbrzymi aparat manipulacji i przemocy, by wytrwale wzmacniając presje na ludzki umysł i ducha po wielu latach można już było posługiwać się kłamstwem i wytworem chorej wyobraźni dla formowania ludzkiej przyszłości.

Tak oto, przewrotne plemię żmijowe wymyśliło „wielki wybuch” tylko po to, by wyeliminować stwórcę z życia każdego barana, będącego w mocy psychopatów prześladujących wszelkie ludzkie stada.

Powstała więc teoria wielkiego wybuchu. Teoria oparta wyłącznie o wnioski tych, których wyobraźnia wzmacniana finansowym wsparciem i samoubóstwieniem, mogła stać się fundamentem współczesnej pseudonauki, wykorzystywanej do zniewalania ludzkości.

Mówią więc nam, że kiedyś wszechświat znajdował się w jednym punkcie. Był niewyobrażalnie gęsty i gorący. Ale na pytanie skąd ten wszechświat się wziął w tym punkcie i jak doszło do tego, że ten punkt się pojawił, plemię żmijowe odpowiada, że wszechświat był zawsze, nie miał początku i nie będzie mieć końca.

Mówią nam, że to obserwacje wskazują na to, iż Wszechświat rozszerza się od stanu, w którym cała materia, cały wszechświat miał bardzo dużą gęstość i temperaturę, który jest identyfikowany z grawitacyjną osobliwością.

Stan ten natomiast nie miał swojego początku i nie będzie mieć końca, był jest i będzie zawsze.

Ta sama nauka jeszcze nie tak dawno, naśmiewała się z takich argumentów i wyszydzała tych, którzy twierdzili, że Bóg nie ma początku ani końca, że był, jest i będzie zawsze i że jest osobliwością wypełnioną wszechmocą, wraz ze świadomością i własną wolą.

Przenieśli więc boskie atrybuty na wszechświat, który będąc punktem gorącej i niewyobrażalnie gęstej materii miał sam z siebie wybuchnąć po to, by mógł pojawić się kosmos, galaktyki, układ słoneczny, ziemia i życie.

Skoro tak - to posługując się propagandą współczesnej nauki, możemy z całą stanowczością stwierdzić, że ten punkt, w którym wszystko się znajdowało, miał z góry ustalony cel, którym było powstanie życia na ziemi, nauki i wyobraźni tych karykatur ludzkiego rozumu, którzy nasze mózgi przerabiają na punk w którym zamknięta jest nicość.

I to im właśnie wybuchło.

Skąd w ogóle wiemy, że "Wielki Wybuch" nastąpił i to właśnie w ten sposób powstał Wszechświat?

Otóż… nie wiemy, mówią ci sami, którzy zapewniają nas, że wszystko zaczęło się od wielkiego wybuchu.

Są oni jednak zgodni, że jest to najbardziej prawdopodobna teoria, bowiem niemal doskonale pasuje do tego, co dziś możemy zaobserwować we Wszechświecie, jeżeli chodzi zarówno o jego wygląd, jak i zachowanie.

Po raz pierwszy o skupieniu się całego Wszechświata w jednym punkcie mówiło się w latach 20. XX w. Wtedy astrofizycy, obserwujący odległe galaktyki, zauważyli, że ich widmo światła przesuwa się ku czerwieni.

Takie zachowanie towarzyszyć powinno obserwacji obiektów, które się oddalają od obserwatora.

Wcześniej jednak, panowało przekonanie, że Wszechświat jest stały i niezmienny, a o jakimkolwiek przesuwaniu się obiektów wewnątrz niego na tak dużą skalę, nikt nie dyskutował.

Naukowcy doszli więc do wniosku, że Wszechświat cały czas się rozszerza, a więc cofając się w czasie, zauważylibyśmy kurczenie się go, aż do momentu, w którym stanowiłby on jeden punkt.

Co ciekawe, jedną z pierwszych osób, która była zwolennikiem tej teorii, był ksiądz, a jednocześnie astrofizyk - Georges Lemaître.

Idea, że Wszechświat miał swój początek była bowiem w takim kontekście zgodna z nauczaniem Kościoła.


Millikan, Lemaître i Einstein po wykładzie Lemaître'a w 1933 r.

Obliczenia dotyczące rozszerzania się Wszechświata były zgodne z ogólną teorią względności Einsteina. Naukowcy w końcu mieli punkt zaczepienia, który pasował do modeli matematycznych i ówczesnych obserwacji samego kosmosu.

Niestety, okazało się, że "były problemy". Dwa z nich zostały zauważone dopiero dekady po śmierci Einsteina i dotyczą tego, że Wszechświat jest… za duży i jego rozszerzanie stale przyspiesza, a nic - z sił, oddziaływań i innych możliwych przyczyn, które jesteśmy w stanie zaobserwować - za takim zachowaniem nie przemawia.

Podano nam więc, kolejny naukowy bubel do wierzenia, którego nie dało się utrzymać przy logicznym myśleniu, nawet w oparciu o propagandowe wnioski z wniosków.

Mikrofalowe promieniowanie tła pokazało, że Wszechświat jest "za gęsty” bardziej gęsty niż powinien.

Naukowcy w tej sytuacji zrobili coś, co bardzo często mają w zwyczaju, a więc "dopowiedzieli" sobie istnienie teoretycznych sił, które będą pasować do równania.

Prawda jakie to naukowe i proste?

I tak założono istnienie ciemnej materii i ciemnej energii. Znów można mówić, że rozszerzający się od jednego punktu Wszechświat pasuje do obliczeń matematycznych.

Pozostaje jednak, nie jedno pytanie a cała nawała pytań, na które nie ma wiarygodnej odpowiedzi.

Skąd wiadomo, że to co naukowcy mierzą i podają nam do wierzenia to jest właśnie promieniowanie tła? W jaki sposób da się to udowodnić z pominięciem tych praw, które zostały stworzone z wniosków i z chorej wyobraźni naukowych szarlatanów?

No i pytanie główne, co było… przed Wielkim Wybuchem? lub można zapytać także, co spowodowało Wielki Wybuch?

Tutaj jednak wchodzimy na grunt jeszcze większych spekulacji.

Nikt nie ma pojęcia, co działo się w tzw. erze Plancka, a więc pierwszych momentach Wielkiego Wybuchu. Mówimy tu o wydarzeniach od momentu powstania czasu do 0,0000000000000000000000000000000000001 s. jego istnienia.

Niestety, opis Wszechświata w tym momencie wymyka się klasycznej fizyce i większość naukowców jest zgodna, że potrzebna jest nowa teoria, hipotetycznie nazwana "teorią grawitacji kwantowej", która będzie w stanie opisać siły grawitacyjne w skali zbyt małej, by działała tam fizyka klasyczna.

Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Zawsze możemy dopasować wszystko do własnych potrzeb i wyobraźni, by stworzyć dowolną rzeczywistość, której nikt nigdy nie zbada i nie udowodni, ale jednocześnie, którą pod karą odpowiedzialności karnej każdy będzie musiał wyznawać.

Tak oto zastępuje się wiarę w Boga, wiarą w urojenia pseudonauki i pseudonaukowców.

Fluktuacja kwantowa, a więc coś…z niczego?

Myślenie o początku Wszechświata i o tym, co "było, gdy nic nie było", jest mocno męczące dla naszych umysłów szczególnie u tych, którzy są ich pozbawieni.

Bo w jaki sposób, te wszystkie cząstki w ogóle powstały? Z czego? Kwantowa teoria pola mówi nam, że nawet próżnia, rzekomo odpowiadająca pustej czasoprzestrzeni, jest pełna aktywności fizycznej w postaci fluktuacji energii.

Tylko ta fluktuacja energii, aby mogła spowodować choćby spontaniczne "wyskakiwanie" cząstek, które wkrótce potem znikają musi najpierw zaistnieć.

Skąd więc bierze się ta energia, w próżni której nie ma, skoro nie ma jeszcze ani czasu, ani przestrzeni, bo to pojawia się dopiero w momencie wielkiego wybuchu.

Może to brzmieć bardziej jak wymyślona pod równania matematyczne hipoteza, a nie fizyczna rzeczywistość, ale… dokładnie takie cząstki zostały zaobserwowane w niezliczonych eksperymentach, mówi tzw.nauka.

W jakich eksperymentach można było to sprawdzić, skoro do takiego eksperymentu niezbędna by była nicość. Próżnia bez czasu i przestrzeni!

Tymczasem nicość czy próżnia nie jest niczym. Nicość nie jest czymś co nie istnieje, bo skoro jest zauważona poprzez świadomość, to bierze udział w tym co w świadomości istnieje.

Nicością zaś jest to, czego żadna świadomość nie jest w stanie zauważyć czy zarejestrować. Jeśli świadomość zauważa cokolwiek choćby była to pustka, to ta pustka już nie jest nicością, ale jest fizycznym bytem.

Oznacza to, że "nic" nie tylko istnieje, ale ma jakąś energię i bardziej przypomina bulgoczącą energetyczną zupę, niż…nic. Tylko nadal nie ma odpowiedzi na pytanie skąd i po co to nic się wzięło.

Czy więc czasoprzestrzeń mogła także "wyskoczyć" z kwantowej fluktuacji wewnątrz nicości? Mówi o tym teoria strun, a więc jedna z teorii kwantowych, która dziś ma coraz mniej zwolenników.

To, czego my doświadczamy, jako przestrzeń i czas, jest w tej teorii wytworem procesów kwantowych działających na głębszym, mikroskopowym poziomie mówi nam nauka, ale mikroskopowy poziom to jest coś co istnieje a nie nicość.

Nadal są procesy, które na jakimś tam poziomie działają i nikt nie wie w oparciu o co, te procesy zachodzą, skoro nie ma ani przestrzeni, ani czasu i nie ma nic co mgło by istnieć.

Nadal nie ma dowodów na to, że czas i przestrzeń powstały w wyniku fluktuacji w epoce Plancka, albo nawet przed nią.

Myśląc o rozszerzającym się i kurczącym Wszechświecie, osiągającym w pewnym momencie "rozmiar" punktu, łatwo nam sobie wyobrazić, że patrzymy na ten obiekt z zewnątrz.

Trzeba jednak pamiętać, że nie było żadnego "zewnętrza". W naszych głowach bardzo wygodnie możemy wyobrazić sobie boską perspektywę patrzenia na Wszechświat, gdzie stoimy z boku i patrzymy na Wielki Wybuch.

Problem w tym, że nie ma nic z boku, nad, pod i dookoła.

Sean Carroll, fizyk teoretyczny z California Institute of Technology, zauważył, że "Wielki Wybuch to moment w czasie, a nie w przestrzeni" ale ten ignorant zupełnie pomija fakt, że przed wielkim wybuchem nie było także czasu !

Na podstawie jego teorii jednym z możliwych scenariuszy jest spontaniczna manifestacja zasad fizyki klasycznej, odrywającej się jak bańka od trwającej stale rzeczywistości kwantowej.

Możliwe więc, że przed Wielkim Wybuchem Wszechświat był w rzeczywistości nieskończonym pasmem gorącej i gęstej materii, utrzymującej się w stanie niezmiennym, opisywanym przez zasady kwantowe.

Wszystko do czasu, gdy z nieokreślonych przyczyn nastąpił Wielki Wybuch.

Jednak, aby wielki wybuch mógł w ogóle nastąpić, najpierw musi być to coś, co wybuchło, więc skąd się wziął ten punk tak gesty i gorący, który wybuchł i jak do tego doszło że ten punkt wogóle powstał, skoro nie było niczego, co mogło wybuchnąć, ani nie było też czasu i przestrzeni w którym ten wielki wybuch mógł zaistnieć?

Wiele teorii naukowych, związanych z Wielkim Wybuchem zakłada, że w jego wyniku powstała nie tylko przestrzeń, ale i czas. Chociaż jest to w zupełnej opozycji do naszej intuicji, możliwe jest, że czas "przed" Wielkim Wybuchem nie istniał, a więc też nie mogło być żadnego "przed". I to jest do przyjęcia.

Nie do przyjęcia natomiast dla nich jest Bóg, poza czasem i przestrzenią, Bóg wszechmocny, świadomy, nie mający początku ani końca Bóg, który ma wolę z której wszystko co istnieje zostało przez niego stworzone.

Ten złożony problem opisywał m.in. Stephen Hawking, który w 1983 r. wraz z Jamesem Hartlem opublikowali propozycję kwantowego wyjaśnienia początku Wszechświata. Hawking był kaleką i do dziś nie wiadomo, kto to wszystko formułował: Hawking czy syntezator.

Model Hartle’a-Hawkinga zakłada, że czas w punkcie zerowym nie wykazywał obecnej natury, a "wygładzał się" do momentu, w którym był nieodróżnialny od wymiarów przestrzennych i przyjął formę "czasu wyobrażonego".

I tu dotarliśmy do sedna współczesnej nauki w której wszystko opiera się na wyobrażeniach - nie zaś na faktach czy sprawdzalnych doświadczeniach.

Czas był obecny od zawsze, ale w innej formie. Warunkiem brzegowym istnienia Wszechświata jest to, że nie posiada on granic. W kategoriach porządkowych czasoprzestrzeń euklidesowa jest powierzchnią zamkniętą bez końca, podobnie jak powierzchnia Ziemi.


Stephen Hawking

Ale poza ziemią jest cały widzialny kosmos i aby wędrować po globie w dowolnych kierunkach musimy znajdować się i w czasie i przestrzeni, które są zjawiskami splątanymi bez możliwości ich oddzielenia.

W latach 80. Alan Guth zaproponował teorię inflacji kosmologicznej, w myśl której Wszechświat musiał się znacznie rozszerzyć, a fluktuacje kwantowe u jego zarania, doprowadziły do powstania znanych nam struktur kosmicznych.

Inflacja kosmologiczna w ujęciu opisanym przez Kinneya rozpoczyna się jeszcze przed Wielkim Wybuchem.

Żeby wszystkie obliczenia się zgadzały, musimy założyć, że Wszechświat jeszcze przed Wielkim Wybuchem rozszerzył się w niesamowitym tempie, podwajając swoją wielkość 80 razy w ciągu ułamka sekundy.

No ale tu nie ma oparcia w niczym realnym. Początkiem tych dywagacji jest założenie, a więc coś wymyślonego na jakiś użytek i cel a konkretnie po to tylko, żeby zgadzały się obliczenia!

Zgodnie z tą teorią przed Wielkim Wybuchem panowały warunki niezwykle zimne, a w istniejącej przestrzeni znajdowała się nieokreślona energia, która doprowadziła do nagłej ekspansji.

Okazuje się więc, że przed wielkim wybuchem istniała przestrzeń, której jeszcze nie było i czas, którego jeszcze nie było. Istniała do tego jeszcze temperatura i energia, ale skąd to się wzieło przed wielkim wybuchem, żeby ten wielki wybuch mógł nastąpić, już nikt nie podaje nawet hipotezy.

Inflacja mówi nam, że okres przed Wielkim Wybuchem był bardzo zimny, prawie zerowy w temperaturze i pozbawiony wszystkiego oprócz pustej przestrzeni, a ta pusta przestrzeń niosła energię, która rozciągnęła Wszechświat do ogromnych rozmiarów i do stanu początkowego przed Wielkim Wybuchem.

Okres przed Wielkim Wybuchem, nie był pozbawiony wszystkiego, bo była przecież przestrzeń, jak podaje ta teoria a skoro była przestrzeń, musiał być i czas, bo inaczej tej przestrzeni nie dało by się rozciągnąć do ogromnych rozmiarów przed wielkim wybuchem, których to wyrazem tych wielkich rozmiarów był punkt, w jakim skupiał się cały wszechświat.

Dopiero potem pojawiły się gorące i gęste warunki, które są potrzebne do opisania Wielkiego Wybuchu.

W jaki sposób i jaka była przyczyna zmiany tych warunków z zera absolutnego do olbrzymiej gęstości i temperatury już wyobraźni zabrakło.

Gdy rozszerzanie się Wszechświata ustało, energia próżni przeszła metamorfozę, przekształcając się w cząstki materii i promieniowania.

Ta metamorfoza zalała przestrzeń super gorącą plazmą, a ta z kolei wytworzyła pierwsze pierwiastki, z których powstały gwiazdy i całe galaktyki, które widzimy dzisiaj.

No tak, ale nadal kolejna teoria oparła się na czymś co już istnieje i nie wyjaśnia w żadnym stopniu samego zaistnienia.

Jedynie Religia wyjaśnia to wszystko w sposób zrozumiały od podstaw co następnie powoduje logiczny ciąg wydarzeń aż do dni dzisiejszych. Jeżeli to wszystko stworzył Bóg, wszystko staje się zrozumiałe czyste, piękne a także logiczne i nie rodzi żadnych pytań ani wątpliwości.

A co było przed kosmiczną inflacją? Tego niestety ani nauka ani ten model inflacji kosmologicznej już nie wyjaśnia.

No to pogadaliśmy sobie trochę o różnych teoriach i odkryciach nauki więc na koniec możemy sobie zadać jeszcze raz, to najważniejsze pytanie: Skąd to wszystko do cholery się wzięło i dokąd to zmierza, skoro Boga nie było, nie ma i nie będzie.


Ocena: 2 0
Głosów: 2
7210 odsłon