Tytuł - antydotum.pl
ZALOGUJ SIE UKRYJ PANEL
logo

Wtorek 06.wrzesień 2022

Klimatyczne Łgarstwo

Profesor Zbigniew Jaworowski (ur. 17 października 1927, zm. 12 listopada 2011). Absolwent Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przedstawiciel Polski w Komitecie Naukowym ONZ.

Był zdecydowanym przeciwnikiem teorii globalnego „ocipienia”. A szczególnie wpływu człowieka na globalne ocieplenie na kuli ziemskiej. Profesor Zbigniew Jaworowski przygotował dokument dla Komisji Senackiej Kongresu USA, który jednak nie był tej komisji przedstawiony.

Treść dokumentu bowiem została poddana przez globalistów krytyce.

-Pogląd, że człowiek może wpływać – świadomie bądź nie – na klimat globalny, jest przejawem pychy. Naszym klimatem rządzi Słońce i naturalne procesy zachodzące na Ziemi – mówi profesor Zbigniew Jaworowski w rozmowie z Marcinem Rafałowiczem opublikowanej 08 Grudnia 2008 roku:

Co może przynieść światu obradujący właśnie w Poznaniu szczyt klimatyczny?

Ten szczyt, podobnie jak zeszłoroczny na wyspie Bali, nie przyniesie żadnych konkretnych rezultatów. To duża impreza, w trakcie której goście mogą się najeść i pobawić na koszt organizatora. Pogląd, że tego typu wydarzenia są zdolne dokonać jakiejś rewolucji, szczególnie w obliczu kryzysu światowego, są błędne.

Z drugiej strony jest to niepokojące wydarzenie, a postulowane zmiany w gospodarce światowej związane z ograniczeniem emisji CO2 to straszliwe zagrożenie.

Warta uwagi jest też jeszcze jedna rzecz – oto jesteśmy świadkami procesu, gdy na fali nowej ideologii, ubranej w szaty troski o środowisko naturalne, wyłania się nowa formuła organizacji świata, coś w rodzaju światowego rządu.

Taki rząd będzie mógł silniej niż przy obecnym podziale świata realizować antycywilizacyjne cele ideologów nowej wiary.

Ale szczyt zajmuje się przecież bardzo ważnym zjawiskiem, jakim jest globalne ocieplenie klimatu. Dotyczy to przyszłości całej ludzkości. Nie dostrzega pan tego zagrożenia?

-To wszystko są manipulacje i zwyczajne kłamstwa. Teza o antropogenicznym pochodzeniu zjawiska efektu cieplarnianego jest rozpowszechniana od lat 70. przez ludzi, którzy poza nadzwyczaj sprawnymi działaniami lobbingowymi, nie mogą się pochwalić żadnymi wynikami badań.

Nagminnie stosują wybiórcze podejście do danych badawczych i odrzucają te, które nie pasują im do tezy.

Doskonałym tego przykładem są argumenty dowodzące wzrostu średniej temperatury na Ziemi od momentu wejścia cywilizacji ludzkiej w erę przemysłową.

Stosuje się zabieg stwarzający wrażenie, że przed tym okresem klimat miał stałą i niezmienną charakterystykę. Ten argument mija się z prawdą.

Wystarczy wspomnieć o "małej" epoce lodowcowej z przełomu XVII i XVIII wieku. Wtedy rok do roku większość rzek w Europie była zamarznięta, podobnie jak Bałtyk.

Do Szwecji jeździło się po zamarzniętym morzu saniami.

Podróżni zatrzymywali się w karczmach stawianych na środku skutego lodem morza. Wcześniej mieliśmy ocieplenie – tak zwane średniowieczne, kiedy średnia temperatura globalna była wyższa niż obecnie.

Jeszcze wcześniej była niezwykle zimna epoka Merowingów i poprzedzające ją ocieplenie zwane rzymskim, od cesarstwa rzymskiego.

Ale środowisku wspierającemu pogląd o niszczycielskiej działalności człowieka te fakty nie pasują do tezy, więc pomijają je milczeniem.

Nie ma chyba wątpliwości, że człowiek oddziałuje na środowisko – wystarczy wspomnieć o wyrębie lasów albo o przemyśle, który zatruwa powietrze. A skoro naukowcy się spierają, to może warto dmuchać na zimne?

- Powtarza pan propagandę ekologów. Proszę zauważyć, że człowiek najbardziej zaingerował w środowisko naturalne, gdy powstało rolnictwo, a więc kilka tysięcy lat temu.

Gdyby jednak nie rolnictwo, to nadal mieszkalibyśmy w lasach. Mówi pan: przemysł i zgoda. Wrzucamy do atmosfery różnego rodzaju związki chemiczne. Głównie dwutlenek węgla.

Tylko proszę zwrócić uwagę na proporcje. Jeśli podzielimy strumienie CO2 na: naturalne (oceany, lądy i wulkany) oraz pochodzenia ludzkiego (samochody, oddychanie ludzi i zwierząt, paliwa kopalne, cement, rolnictwo), to ten drugi stanowi zaledwie 4,7 proc. strumienia naturalnego.

Wszelkie dane wskazują, że ocieplenie klimatu nie ma związku z zawartością CO2 w powietrzu. To znaczy wysokość stężenia tego gazu w okresach historycznych jest powiązana skutkowo, a nie przyczynowo z klimatem planety.

Najpierw następuje ocieplenie, a dopiero wskutek rosnącej temperatury zwiększa się zawartość dwutlenku węgla w powietrzu.

Dzieje się tak dlatego, że najwięcej CO2 jest w oceanach, które im wyższa temperatura, tym bardziej oddają ten gaz do atmosfery.

Jeśli nie człowiek i jego działania, to co, zdaniem pana, wpływa na zmianę klimatu na Ziemi?

-Pogląd, że człowiek może wpływać – świadomie bądź nie – na klimat globalny, jest przejawem pychy. Naszym klimatem rządzi Słońce i naturalne procesy zachodzące na Ziemi.

Słońce ma swoje okresy wysokiej i niskiej aktywności. W zależności od tego do Ziemi dociera mniej lub więcej ciepła, co musi odbijać się na wysokości temperatury na naszym globie.

Ale to ma o wiele mniejsze znaczenie od zmian magnetycznych Słońca sterujących dopływem galaktycznych promieni kosmicznych do dolnej troposfery, które są przyczyna tworzenia się w niej chmur.

Wulkany wprowadzają do atmosfery najwyżej siedem gigaton węgla rocznie, czyli mniej niż ludzie.

- Człowiek ma w tych sprawach niewiele do powiedzenia.

Najnowsze prognozy oparte na przewidywanej aktywności Słońca, które właśnie kończy okres wysokiej aktywności, wskazują na czekającą nas kolejną mini epokę lodowcową, w którą, jak przewidują astronomowie, powinnyśmy wchodzić około roku 2020.

Natomiast wielka epoka lodowcowa, taka jak ta, która po 100 tysiącach lat trwania skończyła się około 11 tysięcy lat temu, może – jak uczy geologia – nastąpić za 50 albo za 500 lat, ale jest to realne zagrożenie.

Ale czy coś się złego stanie, jeśli na wszelki wypadek ograniczymy emisję CO2

- Działania środowiska realizującego cele antycywilizacyjne, prowadzą do stagnacji gospodarczej, a przez to technologicznej.

Szczególnie groźne, z punktu widzenia ekonomicznego, mogą być te konsekwencje dla Polski, która w 95 proc. czerpie energię ze spalania węgla.

Ograniczenia emisji CO2 oznaczają radykalny wzrost cen energii nawet o 60 – 100 proc i być może więcej. Przecież to będzie katastrofa.

Tym bardziej, że nie zdążymy w oczekiwanym czasie przestawić całej gospodarki na inne źródła energii. Pamiętamy wyłączenia prądu z okresu PRL, obawiam się, że mogłoby nas to ponownie czekać.

Gdy przyjdzie mróz i ziemię skuje lód, wtedy tylko ta przeklinana cywilizacja i wytworzony przez nią przemysł będą mogły nas uratować.

Obawiam się, czy do tego czasu będziemy przygotowani na te trudne chwile, jeśli hamować nas będą sztuczne ograniczenia postępu.

Może ci, którzy wierzą w niszczycielską działalność człowieka, są jednak bardziej wiarygodni?

- Absolutnie nie. Kiedyś palenie czarownic było normalną praktyką, a rynki niektórych miast były usłane palami na stosy i nikt z elity nie widział w tym nic wyjątkowego, aż po 200 latach jacyś trzeciorzędni myśliciele zaczęli mówić, że to wariactwo.

Nie trwało długo, gdy stosy zniknęły. To, że coś się nie przedostaje do szerokiej opinii publicznej albo jest niezgodne z aktualnie obowiązującą opinią elit, nie oznacza, że nie jest warte uwagi.

Żeby się przekonać, o co w tym tak naprawdę chodzi, wystarczy porównać kwoty, jakie są przeznaczane na działania grupy wieszczącej katastrofę wywołaną działalnością człowieka i jej oponentów, do których się zaliczam.

Posłużę się danymi z USA, gdzie w ciągu ostatnich 10 lat dotacje na badania nad ocieplaniem klimatu dla zwolenników tezy o niszczycielskiej sile cywilizacji wyniosły około 50 miliardów dolarów.

W tym czasie ich oponenci otrzymali zaledwie 9,5 miliona dolarów, co stanowi 0,02 proc. pierwszej kwoty. Nie ma woli, aby drugiej stronie sporu pozwolić na prowadzenie własnych projektów na dużą skalę, bo wszyscy się boją ataków politycznych.

To jest terror naukowy i intelektualny. Nazywa się nas ludźmi niemoralnymi, podobnie jak nasze projekty. Zdarzają się nawet głosy, że takich jak ja należy karać za to, co myślą.

Organizacje ekologiczne twierdzą, że troszczą się o przyszłość ludzkości. Zachęcają do konkretnych działań w obronie naszej planety. Państwo tego nie robicie.

Nie jestem przekonany, czy zwolennikom tezy o niszczącym wpływie działalności człowieka na środowisko naprawdę, o to chodzi.

Jacques -Yves Cousteau, autorytet moralny i „idol ekologów”, powiedział kiedyś, że aby na Ziemi zapanowała równowaga, to "należy eliminować 300 tysięcy ludzi dziennie", czyli 128 milionów rocznie.

Proszę to zderzyć z obecną liczbą ludności na Ziemi wynoszącą około 6 miliardów. Proszę pamiętać, że drugi raport Klubu Rzymskiego został opatrzony mottem, które brzmiało: "Ziemia ma raka, tym rakiem jest człowiek".

Może to zabrzmi brutalnie, ale należy zdać sobie sprawę, że są pewne grupy ludzi, które uważają, że człowiek jest zbędny i należy radykalnie ograniczyć jego liczebność.

Proszę sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zamiast rozwijać cywilizacyjnie Afrykę, wysyłamy tam żywność. Nikomu nie zależy na tworzeniu konkurencji i nikogo nie interesuje los ludzi dziesiątkowanych przez choroby, głód i niedobory wody.

Rozwój cywilizacji, gospodarki światowej to postęp technologiczny dający coraz większe szanse na przeżycie w trudnych warunkach, a przez to wzrost liczby ludności. Ale są ludzie, którzy chcą to powstrzymać.

Odmawia się nam między innymi energii nuklearnej, która mogłaby rozwiązać wiele problemów świata. Mami się nas jakimiś technologiami "ekologicznymi", odnawialnymi źródłami energii.

Nie mówi się zaś o tym, że katastrofy wywołane chociażby przez elektrownie wodne, uważane za czystą i bezpieczną technologię, są odpowiedzialne za niesamowite tragedie i śmierć dziesiątków tysięcy ludzi.

Przypomnijmy choćby katastrofę tamy w Chinach w roku 1976. Zginęło tam około 200 tys. ludzi.

Nie wiem czy Pan Zbigniew Jaworowski miał rację.

Nie wiedzą tego także i Ci którzy w maniakalnym uporze tkwią w teorii szkodliwości człowieka bez którego nie doszło by do takiego rozkwitu nauki, technologii i cywilizacji.

Jeśli mam porównać zacietrzewienie globalistów, ekologów i zwolenników teorii powodowania globalnego ocipienia planety przez działalności człowieka i tezy wypowiedziane prze Profesora Zbigniewa Jaworowskiego, zdecydowanie w całości przekonuje mnie do swoich wniosków i wyników badań Profesor Jaworowski.

Jeśli miałbym także powierzyć swój los w ręce niezrównoważonych emocjonalnie ideologów globalnego "ocipienia" albo w ręce ich oponenta Profesora Zbigniewa Jaworowskiego bez większego namysłu oddał bym swój los właśnie w jego ręce i mam niezachwiane niczym przekonanie ze dobrze bym na tym wyszedł.


Ocena: 2 0
Głosów: 2
4718 odsłon