Tytuł - antydotum.pl
ZALOGUJ SIE UKRYJ PANEL
logo

Środa 20 Marzec 2024

OTO JA - CZŁOWIEK


Osobiście jedno z najgorszych zdań o ludziach jakie w sobie nosze dotyczy środowiska artystycznego. Jednak jak każda reguła tak i ta ma wyjątki.

Jednym z wyjątków tego środowiska, była aktorka Zofia Czerwińska, która nie tyle zachwycała nadzwyczajną grą aktorską (chociaż i to się niejednokrotnie zdarzało) co samą sobą.

Kobieta nieco kontrowersyjna i przeciwstawna samej sobie, która mimo wszystko potrafiła dotrzeć do tych wątków życia, które są uniwersalnie najwartościowsze.

 

Nie zgadzam się ze wszystkimi poglądami jakie głosiła, wzbudzała we mnie kontrowersje stylem życia jakie wiodła a mimo to, potrafiła mnie zachwycić swoją postawą wobec życia, jaka ją wyróżniała spośród innych postaci tego środowiska.

Kobieta – człowiek, osoba piękna i sprawiedliwa, prawdziwa aktorka, prawdziwa kobieta i prawdziwy człowiek.

Osoba, która już z racji zawodu plasuje się na świeczniku, nigdy na nim stanąć nie chciała. Swój zawód wykonywała z wielkim zaangażowaniem i z pełnią swoich zdolności, ale poza tym nie chciała się wznosić ponad tych dla których grała.

Chciała w czasie odpoczynku normalnie żyć wśród ludzi i z ludźmi.

Pod tym względem właśnie, była to postać absolutnie wyjątkowa w świecie Kultury.

Była pragmatykiem. Wiedziała, że w życiu z życiem trzeba się obchodzić ze starannością i szanować wybory natury, które i tak ostatecznie mają ostatni głos.

Onet zamieścił artykuł o tej niesamowitej Kobiecie, który i mnie sprowokował do napisania także kliku słów na jej temat wg własnego serca.

Wiedziała, że umrze. Podpisała dokument wstrzymujący leczenie.

Zofia Czerwińska zmarła 13 marca 2019 r. – To ona zdecydowała, że jej życie nie będzie trwać za wszelką cenę i podpisała właśnie taki dokument.

Zrobiła to, ponieważ była osobą świadomą i wiedziała, że ostateczną decyzje i tak podejmie natura. Nie chciała iść po ten sam rezultat, swojego przeznaczenia pod prąd.

Taka decyzja przysporzyła jej godności. Nie uczyniła tego z radością, ale z godnością przygotowała się i przeszła na drugą stronę życia bez sprzeciwu.

- Odeszła na własnych warunkach – mówi Mariusz Szczygieł, który przez ponad 25 lat przyjaźnił się z aktorką, ale Zofia Czerwińska warunków nikomu nie stawiała a tym bardziej sobie.

To on poinformował o jej śmierci, to jemu zostawiła wytyczne odnośnie swojego pogrzebu.


- Zosia była znana z tego, że wszystko obracała w żart, zwłaszcza w cierpki. I nie sposób było cokolwiek powiedzieć, żeby nie skomentowała dowcipnie – wspomina Mariusz Szczygieł

Zofia Czerwińska odrzuciła propozycje wywiadu rzeki.

Mówiła: "A kim ja jestem?"

Potrafiła udzielać najbardziej praktycznych rad swoim przyjaciołom.

-Jak nie wiesz, co powiedzieć, od razu mów prawdę. Będziesz do przodu.

Była doskonałą aktorką komediową. Żart sytuacyjny, w jej wykonaniu to czysta przyjemność.

Często komicy w życiu prywatnym są osobami smutnymi i choć Pani Zofia potrafiła tryskać dowcipem i błyskotliwymi ripostami, to pod tym wizerunkiem kryła się osoba jednak smutna i nieco pogubiona.

To spowodowało, że nie chciała z nikim konkurować, nie chciała podejmować wyzwań dla własnej kariery uznając, że wysiłek ma swoją cenę i trzeba wiedzieć czy warto ją płacić.

W przestrzeni medialnej jest mnóstwo opinii na jej temat i żadna z nich nie wyraża jakiejkolwiek dezaprobaty.

Pani Zosia była znana z tego, że wszystko obraca w żart, zwłaszcza w cierpki i nie sposób było cokolwiek powiedzieć, żeby nie skomentowała dowcipnie.

Ten styl wydaje się być konkluzją głębokich przemyśleń i wniosków wypływających z przeżywanego własnego życia.

Realnie oceniała to, co wokół niej się dzieje i korzystała z wielką starannością z ostatecznych rozwiązań najróżniejszych sytuacji jakich była świadkiem.

To głównie z tych powodów nie zabiegała o prestiżowe role, nie dążyła do celów, których także sobie nie wytyczała, bo wiedziała, że życie jest pragmatyczne.

Wiele osób komplementowało ją: jest pani cudowna, taka dowcipna, jak mało takich starszych osób, które są radosne.

A to była radość z rozpaczy. "Mariuszek, ta starość jest czymś tak okropnym, czymś tak niesprawiedliwym, że nic innego mi nie pozostało jak się z tego porządnie zaśmiać".

Zawsze wolała bardziej śmiech niż łzy w każdych okolicznościasch.

Aktorka mawiała, że cierpi fizycznie i psychicznie, ale dlaczego z jej powodu mieliby cierpieć inni?

Nie akceptowała starości, która ambarasuje sobą innych. Stąd to rozdawanie radości.

W jej życiu nie brakowało trudnych momentów. Pani Zosia nigdy nie dopuściła do siebie żadnej traumy. Była zbyt silna i zbyt słaba jednocześnie.

Do końca życia mówiła o rodzicach "tatuś" i "mamusia".

Używała bardzo grubego języka „jak malarz, któremu są potrzebne grubsze pociągnięcia pędzla”.

Dokarmiała koty.

Od dzieciństwa w jej życiu towarzyszyły psy. W czasie powstania warszawskiego pies w służbie gestapo ochronił ją przed kulami i zginął.

To traumatyczne przeżycie odcisnęło się na niej piętnem w efekcie czego zatarła różnice pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem.

Dokonała personifikacji zwierząt i unifikacji życia co sprawiło, że życie zwierząt nabierało cech ludzkich a życie ludzkie cech zwierzęcych.

Wyrażała zdecydowane poparcie w kwestii praw zwierząt i kar za znęcanie się nad nimi.

Jej pies „Dżek” wraz z nią zostawił odcisk łapy w alei gwiazd w Międzyzdrojach, z którym wystąpiła w filmie Wojna żeńsko-męska.

W ślad za personifikacją zwierząt i zezwierzęceniem ludzi ujmowała całość życia jako jedno, co doprowadziło do bezrefleksyjnego wparcia dewiacji jakie przydarzyły się społeczeństwom XXI wieku.

W październiku 2017r. zaangażowała się we wsparcie LGBT, biorąc udział w akcji „Ramię w ramię po równość” Kampanii Przeciw Homofobii.

Moim zdaniem nie zastanawiała się ani nad tym kogo wspiera, ani jakie skutki takie wsparcie przyniesie społeczeństwu i zrobiła to z czystości swojego serca udzielając swojego wsparcia spontanicznie.

Poza zwierzakami miała słabość do tandetnych przedmiotów, plastikowych, pozłacanych, kolorowych.

To, co określała jako biżuteria, było ozdobami ze sklepu "wszystko za pięć złotych".

Po jej śmierci w domu znalazły się nieprzebrane ilości takich drobiazgów.

Nigdy nie żaliła się  na brak propozycji głównych ról. To nie była osoba, która by się żaliła. Ona była tak szczęśliwa, kiedy przychodziły propozycje małych rzeczy, że każdą z nich traktowała jak główną.

Miała chyba rzadko spotykaną samoświadomość, a do tego szczerość na własny temat.

Właściwie, gdyby jej wierzyć, to wszyscy byli lepsi od niej. Mówiła, że kiedy widzi się w telewizji, to patrzy jak na obcą osobę i dlatego zauważa tyle niedociągnięć.

Wiele osób uważało, że powinna coś napisać o sobie. Wydawcy zwracali się do niej, żeby zgodziła się na wywiad rzekę.

Zawsze odmawiała. Nie miała zbyt wysokiego mniemania o sobie.

Mówiła: "A kim ja jestem?".

Owszem, kiedy miała wspominać okupacyjne dzieciństwo, Powstanie Warszawskie które zastało ją w wieku 11 lat bez rodziców w Warszawie, przyjaźń z Cybulskim, swój dawny Teatr Syrena, chętnie udzielała wywiadów, ale o książce na swój temat nie chciała słuchać.

I to było dziwne, bo towarzysko była dominującą osobą. Nie dawała się pominąć w grupie.

Zofia Czerwińska była gotowa na śmierć. "Zapanowała nad wszystkim".

- Obejrzała w talk-show, który prowadziłem, jak przygotowujemy w mikserze koktajl z dżdżownic do wypicia dla uczestników konkursu - relacjonuje Marek Szczygieł.

-Uważała, że naraziliśmy te stworzenia na okropny ból. Była bardzo wzburzona.

Jej przyjaciel wspomina: Naprawdę trudnym momentem było, kiedy powiedziała mi przez telefon, żebym w końcu się pogodził z jej śmiercią. Bo ona za kilka dni umrze.

-Testament, w którym oddawała mieszkanie kuzynce, był napisany i zatwierdzony u notariusza. Kolor urny, różowy, wybrany. Piosenka do zaśpiewania na pogrzebie – "My Way" – zarządzona.

-Pieniądze na uroczystość i stypę – przekazane.

-Samochód – oddany przyjaciółce. Meble przyrzeczone - parze przyjaciół.

-Nowy piesek york – poznany z nową panią… I tak dalej, i tym podobnie. Przygotowała wszystko.

-Zawsze chciała mieć sama nad sobą władzę – i miała. Żaden mężczyzna, żadna kariera, żadna używka – nic nie było silniejsze od Zosi.

Była jedynym dzieckiem Mariana i Anny Urszuli Czerwińskich.

Absolwentka V Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku-Oliwie, mieszkała przy ul. Droszyńskiego 3.

Do krakowskiej PWST dostała się, robiąc dobre wrażenie na komisji egzaminacyjnej naśladowaniem stylu Ireny Kwiatkowskiej.

Po jej ukończeniu, pod koniec 1957 debiutowała na scenie. występowała w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie.

Stała się znana nie tylko z seriali telewizyjnych, w których grała zwykle role komediowe, ale także z estrady, filmu i teatru.

Przez kilkanaście lat była aktorką estradową i filmową. Występowała w Teatrze Syrena w Warszawie, a później pojawiała się tam w ramach występów gościnnych. Zamieszkała na warszawskim Powiślu.

Dużą popularność zyskała rolą pani Balcerkowej z serialu Alternatywy 4 i zagrała między innymi w serialu Jerzego Gruzy Czterdziestolatek.

Na dużym ekranie kreowała role w komediach Lekarstwo na miłość , Rejs , Poszukiwany, poszukiwana , Miś w roli Ireny, Och, Karol jako matka tytułowego bohatera czy Złoto dezerterów w roli garbuski w hoteliku.

W serialu "Świat według Kiepskich" od 2008 do końca życia wcielała się w postać Wisławy Malinowskiej, ekspedientki ze sklepu monopolowego „U Stasia”.

Porównywana była do Zdzisława Maklakiewicza, ponieważ podobnie jak on znacznie lepiej wykonywała swoje role przy restauracyjnym stoliku, niż na scenie.

Zmarła po operacji kręgosłupa nad ranem 13 marca 2019, miesiąc po zakończeniu pracy na planie serialu "Świat według Kiepskich". 20 marca 2019 została pochowana na cmentarzu komunalnym Północnym w Warszawie.

Zofia Czerwińska zagrała w kilkudziesięciu filmach i serialach. Nawet po osiemdziesiątce była aktywna zawodowo.

Zmarła kilka dni przed swoimi 86 urodzinami. Jak mówi Marek Szczygieł, W przyjaźni bardzo lojalna i głęboka.

-Dość szybko zorientowałem się, że mogę jej powiedzieć więcej niż rodzicom, którzy są jej rówieśnikami.

Pani Zofia Czerwińska, żyła pełnią życia artystycznego tuż obok własnego codziennego życia.

Jej usposobienie do świata pozwoliło jej, na w pełni kontrolowane przez siebie własne życie, bez sprzeciwu wobec natury i w zgodzie z naturą, przeszła wprost ze sceny w poczet glorii świata artystycznego.

Całość tej niezwykłej postaci dała się zamknąć w garści popiołu zamkniętego w urnie i przyjdą po niej z pewnością inne wybitne postacie, ale każda z nich będzie już wykuwać swoje wyjątkowe życie, na miarę rozumienia po swojemu wartości tego świata.

Ostateczny bilans każdego życia, zamyka się w tajemniczej śmierci i tylko tam prawda wraz z prochem czy popiołem zalegać już będzie po wieczność.


Ocena: 41 0
Głosów: 41
1680 odsłon