Tytuł - antydotum.pl
ZALOGUJ SIE UKRYJ PANEL
logo

CAŁUN TURYŃSKI

Na twarzy człowieka z Całunu Turyńskiego nie widać złości

Profesor Idzi Panic - kierownik Zakładu Historii Średniowiecznej Uniwersytetu Śląskiego, zajmuje się m.in. historią Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego. Od połowy lat 80. XX wieku prowadzi badania nad Całunem Turyńskim, zwieńczone publikacją monografii "Tajemnica Całunu" (wyd. AVALON).


Profesor Idzi Panic

Wiadomo, że człowiek na całunie został ukrzyżowany. Badania genetyczne potwierdzają, że krew ma 2000 lat. Całun ukazuje nam mękę tego człowieka bardzo dokładnie. Można tam dostrzec każdą ranę, którą mu zadano - mówi prof. Idzi Panic, historyk, autor książki "Tajemnice Całunu".

Wszystkie ślady na płótnie potwierdzają relację, jaką znamy z Ewangelii. Mówi dalej Profesor. Ewangelista Jan dokładnie tego nie opisał, bo po prostu tego nie widział. Na całunie widać sam fakt biczowania oraz koronowania cierniem.

Całun oddaje całość tej męki w sposób wręcz anatomiczny. Jan nie był przy biczowaniu, widział dopiero efekt końcowy zamęczonego człowieka. Badania lekarzy sądowych wykazały, że całun zawiera na sobie elementy biczowania, jak i inne zadane razy, które można odczytać w sposób niewyobrażalnie dokładny. Naukowcy uważają, że jest ich około 600. Brutalnośc męki była nieprawdopodobnie wielka.

Widać przebity bok, potwornie zniszczoną jamę brzuszną. Został maltretowany przed śmiercią. Miał rozbity łuk brwiowy, zmiażdżony nos, spuchnięte usta od uderzeń i złamaną kość jarzmową. Nie ulega wątpliwości, że człowiek ten został przybity do krzyża.

Gwoździe wbito w nadgarstki, by nie rozerwać rąk. Amerykańcy naukowcy robili eksperymenty na nieboszczykach, które wykazywały, że gwoździe wbite w takim miejscu powodują obkurczenie kciuków (tak zwana Bruzda Destota). Stąd jedna ręka na całunie ma cztery palce.

- Na podstawie badań wiemy, że przyczyną śmierci było pęknięcie serca z powodu niedotlenienia płuc. Organizm był tak wyczerpany wcześniejszym biczowaniem i całą tą drogą, aż pękały pęcherzyki płucne.

To jest potworna śmieć. Tak jakby połączenie rozrywanego serca z męką topielca. Można powiedzieć, że temu człowiekowi zadano wszelkie możliwe katusze, żeby go skutecznie zabić.

Całun ukazuje to dokładnie. Widać także przebity włócznią bok. Z rany polała się krew oraz osocze (czyli dla postronnego świadka krew i woda), które wytrąca się u osoby martwej jeszcze przed stężeniem ciała.

- Mając zdjęcie całunu można odtworzyć, jak wyglądał Jezus. Zrobiono eksperyment i wyczyszczono komputerowo wizerunek na całunie z ran i wszystkich cierpień. Jest to człowiek bardzo przystojny. Mniej więcej 180 cm wzrostu, o bardzo spokojnej twarzy. I co ciekawe, mimo tego makabrycznego cierpienia, które mu zadano, na twarzy człowieka z całunu nie ma złości. Dla mnie to jest najbardziej szokujące.

Całun jest najdokładniej przebadanym przedmiotem w historii, a mimo tego wciąż nie ma jasnego wytłumaczenia ze strony nauki, w jaki sposób powstał obraz na płótnie.

Obraz na całunie to negatyw, a poprzez procesy fotograficzne na kliszy ukazuje się jako pozytyw
- Tam jest tyle niespodzianek, tyle zagadek już rozwiązanych, które nawzajem się wykluczają, że na obecnym etapie wiedzy naukowej wyjaśnienie jak powstał całun, jest niemożliwe. Według mnie to autentyk, świadek Zmartwychwstania. Mówi Profesor Idzik.

Mnie, jako historykowi wolno tak napisać. Przedstawicie nauk ścisłych, którzy badali całun: radiolodzy, fizycy, matematycy, chemicy, specjaliści od rentgena itd. nie mogą tego powiedzieć, ponieważ to by oznaczało, iż uznają, że to jest kres badań.

Dla mnie - historyka - kres badań to punkt wyjścia. Włosi pod kierunkiem prof. Paolo di Lazaro z Agenzia Nazionale PER LE nuove Technologie oraz Odoardo Linoli z Arezzo podjęli próbę wykonania całunu. Pracowali nad tym ponad pięć lat. Eksperyment zakończył się niepowodzeniem. Uzyskali wynik mniej więcej w 30 proc. tego, czym jest całun.

Całun do dyspozycji naukowców był w pełni dostępny tylko raz. W 1978 roku.

- Wcześniej były znane wyniki zdjęć fotograficznych z maja 1898 roku wykonane przez Secondo Pia. Okazało się, że obraz na całunie to negatyw, a poprzez procesy fotograficzne na kliszy ukazuje się jako pozytyw.

Pozytyw i negatyw twarzy z całunu (fot. Wikipedia)

Zdjęć robiono wiele i każdorazowo na kliszy zamiast negatywu uzyskiwano pozytyw. Z tego wiosek był taki, że całun jest sam w sobie negatywem.

prof. John Jackson - Wybitny specjalista w zakresie fizyki i matematyki, pracownik laboratorium jednego z najbardziej znanych ośrodków badań nuklearnych na świecie w Albuquerque w Stanach Zjednoczonych. Zebrał kolegów, których znał z ważnych konferencji naukowych m in. Johna Hellera czy Alfreda Adlera i wspólnie postanowili się temu przyjrzeć.

Byli specjaliści zajmujący się najbardziej skomplikowanymi technologiami, włącznie z nuklearnymi i kosmicznymi. Myśleli, że parę tygodni badań i sprawa będzie zamknięta.

- Naukowcy z tej grupy zakładali, że jeśli jest to obraz, to oni to bez problemu wykażą. Do tego mieli najnowocześniejszą aparaturę. Jeżeli jest to jakieś zjawisko przyrodnicze też bez problemu to udowodnią.

Utworzono specjalny zespół, poświęcony w całości tylko Całunowi Turyńskiemu. Nazwali go w skrócie STURP (The Shroud of Turin Research Project), czyli Projekt Badań nad Całunem z Turynu.

Byli to przedstawiciele dokładnie 13 dyscyplin naukowych m.in.: matematycy, fizycy, chemicy, biolodzy, medycy, kryminolodzy, historycy itd. Byli nie tylko wybitnymi specjalistami, ale pracowali także w znakomitych laboratoriach naukowych, korzystając z doskonałej aparatury badawczej.

Prowadzili badania nad całunem przez ponad 100 godzin! Pobrali z niego ponad 2500 próbek, które można badać do dzisiaj.

Doszli do wniosku, że rany na płótnie są autentyczne, a krew jest ludzka. Płótno musi pochodzić z Bliskiego Wschodu, na co wskazują między innymi pyłki roślin z tamtego regionu. Człowiek owinięty w całun został ukrzyżowany. Amerykanie z grupy STURP kiedy wyczerpali możliwości naukowe, zawiesili swoje działania. Na początku lat 90. grupa się rozwiązała.

Całun był badany metodą izotopu C14. Polega ona na spaleniu danej próbki, by obliczyć ilość znajdującego się w niej radioaktywnego węgla C-14. Jego ilość zmniejsza się bowiem w wyniku rozpadu z upływem lat, co umożliwia wskazanie daty danego przedmiotu. W czasie spalania obróbce powinien podlegać tylko materiał badany. Eksperyment z powodu sposobu pobrania próbek budzi wiele wątpliwości. Dotyczy to zarówno sposobu dostarczenia do laboratoriów, jak i braku wykonania badań weryfikujących w oparciu o próbki kontrolne.

Badania przy użyciu aparatury do badań kosmicznych wykazały, że obraz jest trójwymiarowy.

Z odległości do 90 cm wizerunek niknie. - To również wyklucza namalowanie obrazu. Jak malarz mógłby malować w momencie gdyby nie widział, a nie jest w stanie malować z odległości większej niż zasięg ręki?

Obraz na całunie jest jakby przypadkową grupą plam. Mimo, że wizerunek ma zaledwie 40 mikronów grubości, więc jest zaledwie muśnięciem, to jednak ma charakter trójwymiarowy: nie dałoby się tego uzyskać przed wynalezieniem specjalnych komputerów. Nikt nie jest w stanie opisać zależności matematycznej w odniesieniu odległości płótna od ciała, a takie zjawisko wystąpiło na całunie.

Całun Turyński - Świadek zmartwychwstania

Żadne zjawisko przyrodnicze, ani żaden artysta nie są w stanie uzyskać takiego efektu. To jest możliwe tylko przy użyciu aparatów czy kamer cyfrowych. A takie urządzenia nie były dostępne w tamtych czasach.

Na oczodole zmarłego była położona moneta. - Po jej powiększeniu okazało się, że to jest lepton Piłata. Leptony były bite w czasie, kiedy Piłat był namiestnikiem Palestyny, w latach 26 do 36 mniej więcej.

Leptony odkryto dopiero w latach 60. W czasie kiedy się całun pojawił, kiedy ewentualnie mógłby być sfałszowany, nikt tego nie wiedział.

Tym bardziej, że badania były robione pod mikroskopem elektronowym. Normalnie tego nie widać. Natomiast po odpowiednim powiększeniu to zdjęcie jest bardzo wyraźne. Są wyraźne napisy. Każdy przeciętny człowiek, który chodził do szkoły jest w stanie to odczytać. Tam wyraźnie jest napisane (w języku łacińskim): Cesarzowi Tyberiuszowi.

-Włosi powiedzieli, że całun powstał przez krótkotrwałe wydzielenie energii. Niewiarygodnie krótkotrwałe, stąd to muśnięcie. Ten człowiek po prostu wyemanował. Innego wyjaśnienia nie ma.
Jak ustalili członkowie Sturpu oraz zespołu CIELT, tam nie ma śladów przesunięcia drobinek krwi, które musiałyby wystąpić, gdyby tego człowieka martwego z całunu ściągano. Cokolwiek, jeśli odrywa się z zaschniętej rany, nie odpada pod idealnym kątem prostym. To jest niemożliwe. Gdzieś tam się zawsze coś przesunie w prawo, w lewo i pod mikroskopem byłoby to widać.

Aby się dowiedzieć na 100 proc. czy całun jest prawdziwy? Musielibyśmy być przy Zmartwychwstaniu

 


Ocena: 1925 112
Głosów: 2037
7835 odsłon